Narody dagestańskie, jak również poszczególne dżamaaty (wspólnoty terytorialne) i tuchumy (rody), na które się dzielą, nie zawsze żyją ze sobą w zgodzie, rywalizując o pierwszeństwo, pozycję we władzach i życiu gospodarczym. Jest to nierzadko walka bezpardonowa, w której wszystkie chwyty są dozwolone, łącznie z podkładaniem bomb, urządzaniem zasadzek i płaceniem krociowych łapówek. Winić za tą sytuację należy nie tylko chaos, jaki zapanował na Kaukazie po rozpadzie Imperium Sowieckiego, i władze federalne, które zajmując się swoimi problemami na wiele lat zapomniały o Dagestanie. To także wina kaukaskiej specyfiki, mentalności, wojowniczości i nieustępliwości. Przemoc i wojna od zawsze były bowiem wpisane w tamtejszy krajobraz.
Mimo niesnasek i konfliktów dagestańskie narody mają jednak silne poczucie wspólnoty. Zapytany o to, kim się czuje, mieszkaniec Dagestanu nie zawsze odpowie tak samo. Będąc w rodzinnym rejonie powie z jakiego pochodzi dżamaatu bądź tuchumu. Zagadnięty na ulicy w Machaczkale (stolicy Dagestanu), wymieni swoją grupę etniczną. Gdy będzie jednak poza granicami republiki, zawsze najpierw powie, że jest Dagestańczykiem.
Dagestan nie jest sztucznym zlepkiem nie mających ze sobą nic wspólnego narodów. Od wieków stanowił bowiem organiczną całość, choć jego terytorium dzieliło się na dziesiątki, jeśli nie setki chanatów, księstewek, a nierzadko oddzielnych, nie podlegających nikomu górskich wiosek. Można je porównać do greckich państw-miast. Samowystarczalnych, rządzących się własnymi prawami, mających całkowicie odmienne systemy polityczne, a nawet prowadzących ze sobą krwawe wojny, lecz uważających się za części jednej całości. To dlatego najeźdźcy mieli takie trudności z podbiciem Dagestanu. Każde państewko, każdy auł musieli bowiem zdobywać oddzielnie. Szczególnie gorzką lekcję otrzymał od Dagestańczyków władca XVIII-wiecznej Persji Nadir-szach, którego kilkudziesięciotysięczna armia została pokonana przez pospolite ruszenie dagestańskich górali, którzy zjednoczyli się, aby bronić rodzinnych aułów.
Także carską Rosję podbój Dagestanu kosztował wiele trudu i dziesiątki tysięcy zabitych. Zjednoczeni pod sztandarami islamu i kierowani przez kolejnych charyzmatycznych imamów — Gamzat-beka, Gazi-Muhammada i Szamila — Dagestańczycy przez kilkadziesiąt lat stawiali Rosjanom zacięty opór. Dopiero upadek twierdzy gunibskiej w 1859 r. zakończył te zmagania. Carat zmuszony był jednak respektować odmienność Dagestanu, zgadzając się na zachowanie opartego na szariacie porządku prawnego i języka arabskiego jako urzędowego.
To właśnie islam był i jest jednym z najważniejszych elementów dagestańskiej tożsamości i czynnikiem jednoczącym tamtejsze narody. Znamię Proroka przynieśli do Dagestanu Arabowie już w VII w. Uczynili oni swoją stolicą starożytny Derbent, perską twierdzę nazwaną przez nich Bab al-Abwab, czyli „Wrota Wrót”. Strzegł on północnych granic Kalifatu przed koczownikami z północy, stanowiąc jednocześnie przyczółek islamizacji całego Dagestanu. To stąd organizowano krwawe wyprawy w głąb kaukaskich gór, zmuszając niepokornych górali do porzucenia pogańskich wierzeń i przyjęcia wiary w jedynego Boga. Choć początkowo stawiali zaciekły opór gazim — islamskim wojownikom, z czasem uznali nową wiarę za swoją i sami przystąpili do nawracania sąsiednich narodów.
Studiując historię dawnego Dagestanu i konfrontując ją z rzeczywistością, trudno uwierzyć, że przez całe wieki był on centrum islamskiej myśli teologicznej na Kaukazie. W górskich aułach, do których nawet dziś dotrzeć można jedynie samochodem terenowym, istniały słynące na całym Kaukazie medresy, działali szanowani i znani nawet w krajach Bliskiego Wschodu uczeni, kadi (sędziowie) i suficcy szejkowie. Do dziś niemal w każdej dagestańskiej miejscowości zachowały się ślady tamtej przeszłości. Meczety z VIII-IX w., grobowce szahidów, malownicze i wciąż otaczane czcią cmentarze, wmurowane w kamienne domostwa tablice z arabskimi napisami. W wielu meczetach i domach niczym relikwie przechowywane są również liczące kilkaset lat arabskie rękopisy, zawierające nie tylko święte teksty, ale także historię poszczególnych aułów, rodów i całego Dagestanu.
Dagestańczyków łączy także podobna tradycja, obyczaje, przede wszystkim jednak system wyznawanych wartości, w którym czołowe miejsce zajmuje rodzina. Najczęściej wielodzietna i wielopokoleniowa. Więzy krwi są na Kaukazie najsilniejszym spoiwem, dlatego pielęgnuje się je, odwiedzając się nawzajem, zapraszając na uroczystości rodzinne, a nawet wydając córki za bliskich krewnych, co jest w Dagestanie powszechną praktyką. Szczególnym szacunkiem otaczani są staruszkowie, zwani aksakałami, czyli białobrodymi. Gdy dożywają sędziwego wieku, przestają pracować, a młodsi członkowie rodziny usługują im i słuchają ich rad.
Bezwzględni dla wrogów, którzy chcieli zabrać im wolność i pozbawić tożsamości, Dagestańczycy byli jednak zawsze otwarci na przybyszów z zewnątrz. Takimi pozostali zresztą do dziś, obowiązek gościnności należy bowiem do najważniejszych elementów dagestańskiego prawa zwyczajowego, a nieprzyjęcie niespodziewanego gościa jest dla każdej rodziny niezmywalną plamą na honorze. Do Dagestanu od wieków trafiali przedstawiciele różnych narodów i wyznawcy rozmaitych religii, znajdując tam schronienie i szacunek. W najdawniejszych czasach byli to Żydzi, zwani dziś Żydami górskimi, którzy przywędrowali na Kaukaz z Persji i osiedlili się w okolicach Derbentu i Kuby (Azerbejdżan). Choć nigdy nie było ich wielu, zachowali swoją religię, a nawet zbliżony do perskiego język.
Podbój arabski wiązał się z kolei z napływem osadników z Półwyspu Arabskiego, Syrii, Iraku, których potomkowie do dziś mieszkają w południowym Dagestanie. W XVI wieku nad rzeką Terek pojawiły się pierwsze stanice kozackie, zaś wraz z zajęciem Kaukazu przez Rosję do Dagestanu zaczęli napływać rosyjscy urzędnicy i wojskowi. Ogromnym szacunkiem w Dagestanie do dziś cieszą się rosyjskie nauczycielki, wysyłane w czasach radzieckich do dagestańskich aułów, aby uczyć tamtejsze dzieci. Wiele z nich wyszło za Dagestańczyków, nauczyło się dagestańskich języków i na zawsze zostało w republice. Wbrew pozorom nie były one traktowane jako „narzędzia” rusyfikacji, lecz bohaterki, które zamieniły wygodne mieszkania w europejskiej części Rosji na pozbawione prądu, prymitywne góralskie chaty.
Potomkowie zesłańców, dobrowolnych przesiedleńców i poszukiwaczy przygód. Ich dziadkowie służyli w carskiej armii, przyjeżdżali do Dagestanu jako nauczyciele lub kolejarze. Posłuchajmy co o Polakach mówią Dagestańczycy.
Skąd się wzięli Polacy w Bujnacku? Bujnack był wtedy stolicą Dagestanu. To tu wszystkich zsyłano. Ale nie do więzienia, brano ich do armii. To było wojskowe miasto. (mieszkaniec Bujnacka, 2007).
Górale początkowo nie odróżniali Polaków i Rosjan walczących z góralami — i jedni, i drudzy lądowali u nich w niewoli, byli wykorzystywani jako siła niewolnicza lub sprzedawani do Turcji.
W zapiskach prowadzonych przez Polaków służących na Kaukazie jego mieszkańcy jawią się najczęściej jako „dzicy górale”. Trudno się temu dziwić, ówczesny świat muzułmańskiego Kaukazu był dla nich bowiem całkowicie obcy i niezrozumiały.
„Lezgin dzielny do boju w fortecy, lub zza skały; w wycieczkach okrutny. Młodzieniec pierwszy raz idący na zdobycz do Gruzji, pierwszą ofiarę swej srogości morduje, odcina ręce, a przyniósłszy je do domu, przybija jedną z modlitwą na drzwiach meczetu, a drugą na drzwiach sakli swojego ojca i jest to dla niego obrzęd wstąpienia w świat mordów i wojny.”
(Fragmenty z książki polskiego zesłańca Karola Kalinowskiego pt. „Pamiętnik mojej żołnierki na Kaukazie i niewoli u Szamila od roku 1844 do 1854”)
Wbrew dość rozpowszechnionemu w Polsce mitowi o masowym przechodzeniu żołnierzy-Polaków na stronę powstańców większość naszych rodaków walczyła lojalnie w szeregach carskiej armii. Zdarzali się jednak i tacy, którzy widzieli w walce Dagestańczyków, Czeczenów i Czerkiesów walkę z tym samym wrogiem — carską Rosją. Dlatego decydowali się na dezercję i dołączenie do miurydów imama Szamila. Niektórzy pozostawali również w szeregach powstańców po dostaniu się do niewoli. I to właśnie pamięć o tych nielicznych jest na Kaukazie wciąż żywa.
Polacy byli i u imama Szamila i po stronie carskiej armii. Kogo gdzie dusza ciągnęła. My teraz rozumiemy, że ta wojna niepotrzebna była. I rewolucja też. Waliczyliśmy i nic z tego konkretnego nie wynikło (mieszkaniec Bunacka, 2007)
Po podboju rosyjskim do Dagestanu trafiali także urzędnicy z Kongresówki, kolejarze, inżynierowie, przedstawiciele innych zawodów.
Mieszkał tu w Bujnacku taki Biełowiecki. On otworzył tu fabrykę konserw, pierwszy nauczył ludzi robić konserwy. Niestety nie ma u nas dziś ulicy Białowieckiego, a powinna być, bo my Dagestańczycy jesteśmy bardzo wdzięcznym narodem (mieszkaniec Bujnacka, 2007)
Wśród dagestańskich Polaków było wielu wykształconych, kulturalnych ludzi, dlatego pozostawili po sobie bardzo pozytywne wspomnienia. Dzięki nim Polska i Polacy kojarzą się w Dagestanie, podobnie jak całym Kaukazie, bardzo pozytywnie.
Polacy mieszkający w Dagestanie to nie byli zwykli ludzie, prości robotnicy, to byli ludzie wykształceni: ekonomiści, lekarze, nauczyciele, wykładowcy. Wyjątkowo dobrze wychowani ludzie, my się od nich uczyliśmy. Porządni, czyste ogrody mieli, posprzątane na podwórku. U nas, u górali tak nie było, ale szybko się uczyliśmy. Nie tylko Polacy tu byli. I Niemcy, a nawet Koreańczycy, dużo Greków, europejscy Żydzi i nasi górscy. Wielonarodowe miasto było, bardzo kulturalni ludzie tu mieszkali (mieszkaniec Machaczkały, 2007).
Oto fragmenty trzech rodzinnych historii — Leopolda Panicza, Aleksieja Augustowicza i sióstr Szamowskich — opowieści o rodzinie, polskich przodkach i kaukaskich góralach.
„Jeszcze Polska nie zginęła”
Zacznę od Polski. Stamtąd przyjechał mój Dziadek Mikolaj Ignatiewicz Panicz z żoną Marią. Pochodzili z Kalisza. Tuż po ślubie, około 1894 roku przyjechali do Rosji i zamieszkali w Penzie. Nie wiem dokładnie, czemu przyjechali. Tam byli zesłani rodzice babci, pewnie chcieli do nich dołączyć. Żyli dość szczęśliwie, aż do momentu, gdy wybuchła rewolucja...
Leopold Panicz, Machaczkała 2007
Po przyjeździe moich rodziców do Rosji okazało się, że zapomnieli zabrać ze sobą aktu małżeństwa. Wtedy były takie czasy, że bez takich dokumentów człowiek był nikim. Nie było możliwości dostarczenia go z Polski — musieli pobrać się w Penzie jeszcze raz. Ja byłam już wtedy na świecie...
ze wspomnień Heleny Panicz spisanych przez Leopolda
Ciotka (Helena Panicz) urodziła się w Kaliszu. Do Dagestanu przyjechała z moją Matką. Dobrze znała polski, czytała po polsku do późnej starości. Lubiła młode osoby o polskim pochodzeniu. Uczyła je, pożyczała książki. Lgnęła do swoich, choć sama była bardzo „demokratyczna” — podkreślała, że narodowość nie ma znaczenia...
Teraz o sobie. Mój ojciec to Dagestańczyk, kaukaski góral, Azjata. Matka Słowianka, Polka. Ojca rozstrzelali w 1937 roku, wtedy robili to ekspresowo... Dzieci wrogów narodu również były w niebezpieczeństwie dlatego postanowiono zmienić mi nazwisko na matczyne: Leopold Nikołajewicz Panicz. Dopiero później dowiedziałem się o ojcu."
[...]
"Nie miałem takiego uczucia, że Polska to moja ojczyzna, że ją kocham....Ojczyzna jest tam, gdzie człowiek żyje, pracuje, tam, gdzie kocha swoich bliskich. Ale tam w Polsce też jest ojczyzna — pierwotna, święta...."
Zwykle posiłki zaczyna się od modlitwy, ale ja chciałbym rozpocząć od pewnej pieśni.... "Jeszcze Polska nie zginęła póki my żyjemy...." — przepiękną polszczyzną wzruszony Leopold odśpiewał cały hymn...
Leopold Panicz, Machaczkała 2007
Drzewo brzoskwiniowe
Nasz Ojciec Władysław Szamowski pochodził z Polski. Najpierw uczył się w Krakowie, w seminarium duchownym. Potem przeniósł się na Uniwersytet Warszawski i tam studiował biologię. Nie zdążył skończyć studiów, gdyż zaczęła się wojna, zabrali go do korpusu kadetów, a potem wysłali do Dagestanu i tak trafił do Bujnacka. Za to też potem go rozstrzelano... Wtedy nie wiedzieliśmy, ale teraz, jak czytamy to okazuje się, że wtedy rozstrzeliwano tak po prostu za polskie pochodzenie.
To ostatnia fotografia, jaką zrobiliśmy wspólnie — wyjeżdżaliśmy z Matką do Leningradu. Gdy wróciliśmy, Ojca już nie było. Mamy w ogrodzie drzewo brzoskwiniowe. Ojciec posadził w 1936 roku cztery drzewa, a w 1937 go aresztowali. To drzewo (na fotografii) zachowało się do dziś.
Nina i Ala Szamowskie, Bujnack 2007
Nad morze....
Ojciec urodził się we wsi Turno. Dziadek był kolejarzem, wyjechał pracować do Rosji. Potem była rewolucja. Mój ojciec był bardzo aktywny, brał udział w wojnie, ale dostał się do niewoli. Potem go represjonowano, zesłano na Ural. Zdolny był, miał wykształcenie więc wysłano go złota szukać na Kołymę. Tam już nie był w obozie.
Mama urodziła się w Kijowie — nazywała się Konopacka i też była pochodzenia polskiego. Obydwoje byli malarzami. Rodzice odnaleźli się na Kołymie, dopiero w 1948 roku. Po śmierci Stalina można już było mieszkać, gdzie się chciało.
Wybrali Dagestan. Mój ojciec zawsze marzył, żeby mieszkać nad morzem. Kolega ze studiów powiedział mu, że jest taka miejscowość Machaczkała. Wtedy to było maleńkie, prowincjonalne miasteczko i im jako artystom bardzo się spodobało, zostali tu. Pamiętam jak z Mamą jeździliśmy po aułach w poszukiwaniu inspiracji, to były lata 50., 60. — bardzo to widać w jej malarstwie.
Aleksjej Augustowicz, Machaczkała 2007
Mimo oddalenia geograficznego związki polsko-kaukaskie zawsze były dość silne. Byliśmy w końcu ponad 100 lat w granicach jednego państwa — Imperium Rosyjskiego. Polacy służyli w armii na Kaukazie, wyjeżdżali do Baku w interesach, wielu z nich uczestniczyło po rewolucji październikowej w walce kaukaskich narodów o niepodległość. Polska przyjęła również dość dużą grupę ówczesnych emigrantów z Kaukazu. Od wieków Rzeczpospolita była ojczyzną mniejszości ormiańskiej. Powiększa się również współczesna kaukaska diaspora w naszym kraju. Między innymi z tych powodów Kaukaz jest w Polsce regionem znanym, kojarzonym i coraz chętniej odwiedzanym. Nie dotyczy to jednak Dagestanu, który z niewiadomych względów wciąż pozostaje dla nas terra incognita. Najwyższa pora aby to zmienić! Pamiętajmy też o tych nielicznych potomkach Polaków wciąż mieszkających w Dagestanie i zachowujących pamięć o swoich korzeniach i przodkach.